To w sumie dość zabawne, że Nowy Świat obwiniany za unifikację smaku wina, gdzie globalizacyjna presja miała przeorać umysły nieodwracalnie, ratuje dla świata wina szczepy, które Stary Świat, z różnych przyczyn wyrzucił gdzieś na peryferie. Myślę, przede wszystkim o Chile i Argentynie, o carmenere i malbeku, ale nie tylko. Mija właśnie, zorganizowany po raz pierwszy w historii Tydzień Bonardy (Semana del Bonarda), szczepu który przywieźli do Ameryki Południowej emigranci z Europy. Zresztą kto inny miałby to zrobić? Jak mawiają o sobie Argentyńczycy „wszyscy zeszliśmy ze statków”. Bonarda długo pozostawała szczepem, który nie miał swoich 15 minut. Choć drugi po malbeku, pod względem powierzchni nasadzeń, jeszcze w latach 70. i 80. był winifikowany wyłącznie na potrzeby produkcji win stołowych. Jednak dopiero ostatnia dekada przyniosła eksplozję jego popularności.
Najpierw bonarda zaczęła wchodzić w skład blendów win z najwyższej półki, a potem winiarze w Argentynie dostrzegli jej potencjał w tworzeniu win jednoszczepowych. Semana del Bonarda, zorganizowana przez organizację Fondo Vitivinicola, promująca wino w Argentynie, jest rodzajem pewnego momentum, które oznacza że bonarda naprawdę wyszła z cienia swojego wielkiego brata, malbeka. Jak przyznają argentyńscy enologowie, długo o bonardzie nie wiedziano nic, poza tym że rośnie za oknem. Dopiero badania naukowe i ich własne doświadczenie, zdobywane z winobrania na winobranie, spowodowały wzrost świadomości tego czym ten szczep naprawdę jest. Dziś przyznają, że drzemie w nim mnóstwo możliwości.
Dzięki bonardzie można tworzyć wino w całym spektrum jego stylistyk, od win młodych, lekkich do szybkiego wypicia, po wina, którym można, a nawet trzeba, dać czas. Bonarda daje wina bardzo pijalne, owocowe, o głębokim kolorze i profilu aromatycznym podobnym do malbeka, ale jednocześnie nie tak mocne jak on. To z kolei sprawia, że ma dużo więcej zastosowań kulinarnych, pasuje często do jedzenia, które nie wymaga jakiejś szczególnej atencji, jak pizza, kluski, tradycyjne picadas, czyli deski serów i wędlin czy popularnych wśród Argentyńczyków flaków. Natomiast bonarda mocno przeciągnięta beczką staje się naturalnym sojusznikiem i wsparciem w trakcie jedzenia mięsa. Przed którym w Argentynie, wbrew temu jak zmienia się świat, nikt nie ucieknie.
Które bonardy mógłbym polecić? Argentyński świat wina to świat silnych osobowości. Dlatego posługując się takim kluczem wyboru próbowałbym win, które tworzą ci, którzy decydują dziś o obliczu argentyńskiego winiarstwa. Sebastian Zuccardi, reprezentujący kolejne pokolenie rodziny, zarządzającej gigantem Bodegą Zuccardi, jest autorem bonardy, którą nazwał na cześć swojej babki, Emmy. To zresztą jego pierwsze autorskie wino, o którym mówi zawsze czule i traktuje z ogromnym sentymentem. Wielkim fanem bonardy jest Alejandro Vigil, z konkurencyjnego imperium Catena Zapata. Vigil sygnuje swoim nazwiskiem linię El Enemigo (Wróg), w której wina z tego szczepu odgrywają dużą rolę. Te z pojedyńczych parcel, są bardzo trudne do dostania, a to podstawowe jest bardzo popularne i równie mocno pożądane w barach i restauracjach Buenos Aires.
Biegunowo inne są bonardy, które wychodzą spod ręki Miatiasa Michelini (wino Via Revolucionaria, przy produkcji której korzysta z maceracji węglowej), Germana Masery (jego Livvera ma wszystko co charakterystyczne dla jego win, lekkość, owocowość, kwas) czy Matiasa Riccitelli (Finca Juan Ceschin, wino które robi z owoców z parceli położonej na wysokości 1 000 mnpm). Wymieniać można długo i pisać o winach braci Durigutti, Alessandro Speri, który porzucił rodziną Valpolicellę i jako syn marnotrawny (El Hijo Prodigo) produkuje wina w Mendozie czy Pola Andsnesa, enologa winnicy PolOpuesto, którego etykiety chętnie są ponoć kupowane w Londynie, ale tu zakup jego bonardy Mala Hierba, skutecznie jest w sklepach odradzany. Co wbrew pozorom tylko o bonardzie dobrze świadczy, dowodząc że świat wina staje się coraz bardziej różnorodny, a przez to ciekawszy. Również dzięki niej.
Dajmy zatem szansę bonardzie. Myślę, że na to zasłużyła. Salud!