Dylematy i perspektywy winiarstwa w Polsce

Żyjemy w kraju opartym na stereotypie narodu sympatyzującego bardziej z mocnym alkoholem niż z winem. Poruszamy się w realiach na wyrost skomplikowanych przepisów i pozwoleń, w którym osiągnięciem wszechczasów są samoprzylepne banderole. Ambitne podejście winiarzy jest godne szacunku, ale sukces i fortuna nieoczywiste. Tymczasem śmiałków oraz winnic rok rocznie przybywa! Polskie wina są warte uwagi.

Dlaczego mamy z winem pod górkę? 

Przede wszystkim przeszkadza nam klimat. Srogie i długie zimy, godzin słonecznych jak na lekarstwo, deszczu za dużo, wiosenne przymrozki i szereg innych niesprzyjających czynników spędza sen z powiek producentom. Na solidne przygotowanie enologiczne nie wszystkich stać, a na winnicę za domem nie ma czasu. Dziadek niby robił wino, ale z derenia, więc sadzić i przycinać nie nauczył. Tradycja jest zdecydowanie za krótka, a ta historyczna znajduje się poza empirycznym zasięgiem. Uczymy się zatem z książek lub na błędach swoich i sąsiada. Praktyki winiarze odbywają częściej w Jaśle niż w Bordeaux, czy Mendozie. Doceńmy zatem ich pasję i determinację, zanim malkontenckim rozważaniem nad aromatem buraka w regencie, tylko potwierdzimy stereotyp. 

Dlaczego w polskiej Toskanii nie rośnie sangiovese? 

Tutaj pojawia się najbardziej gorący temat ostatnich lat. Rozważania na temat tego co należy sadzić, a co karczować. Ze względu na unikatowy splot warunków geologicznych i klimatycznych zwanych z francuskiego terroir, a znajdujący piękne odbicie w polskim słowie siedlisko, nie każda odmiana winogron, nie wszędzie dobrze się sprawdza. Niestety w naszym warunkach większość międzynarodowych szczepów odpada w przedbiegach. W przewadze sadzi się więc tak zwane hybrydy, czyli mieszańce międzygatunkowe o wyższej odporności na zimno, a przede wszystkim choroby i grzyby. Należą do nich między innymi: solaris, johanniter, muscaris, cabernet cortis, cabernet cantor i wiele innych odmian, których nazwy widnieją na etykietach i za odpowiednią opłatą zostały tam legalnie umieszczone (tutaj znów nie powiało Mistralem znad Rodanu, lecz polską biurokracją). Grona te dają dobre rezultaty i przyzwoite wina, lecz niestety w powszechnej opinii brak im często elegancji, którą dają vitis vinifera - winorośle szlachetne. W tej kategorii plasują się znani zawodnicy: riesling, chardonnay, merlot, tempranillo, sauvignon blanc itd. Zaledwie kilka podaję tutaj dla przykładu, gdyż wszystkich wymienić nie sposób. Ku pokrzepieniu serc i pragnienia, przybywa też takich odmian w polskich winnicach. Eksperci dyskutują na temat wyborów odpowiednich sadzonek oraz dróg rozwoju. Dopóki jednak chodzi o subtelne różnice, a nie przepychanki z przekory, najważniejszy jest fakt, że o naszym winie coraz więcej i głośniej się mówi. Realne przykłady i perspektywy dojrzewają w tym czasie w piwnicach i złoty kogut (symbol umieszczany na butelkach Chianti Classico) dla winiarza, który pod Zieloną Górą - tudzież w słońcu polskiej Toskanii, pierwszy wyhoduje sangiovese, z potencjałem dojrzewania na długie lata!  

Skąd takie ceny za polskie wino? 

Cena cudów nie czyni niestety. Na tle jakościowych win ze znanych krajów winiarskich, hibernal droższy od nich czasem niemal dwukrotnie nie kusi obietnicą smakowych uniesień. Za co więc płacimy? Na wstępie należy zaznaczyć, że winnica to przede wszystkim spora inwestycja w ziemię, sadzonki, sprzęty, edukację i czynnik ludzkiej pracy, najważniejszy i niepoliczalny.  Decyzja o rozpoczęciu działalności okupiona jest ryzykiem, gdyż natura nie zawsze sprzyja. Prób zatem często bywa kilka, każda z nich kosztuje nie tylko pieniądze, ale i bezcenny czas. Nie od razu krzewy dają wino, czasem trzeba cierpliwie zaczekać kilka lat na ich odpowiednią wydajność. Zabutelkować wino też nie znaczy zarabiać! Zanim zostanie ono dopuszczone do sprzedaży, winiarze borykają się z prawnymi wymogami i kosztownymi pozwoleniami, często opóźniającymi oficjalny debiut. Zwykle promocję zaczyna się lokalnie od enoturystyki, której stworzenie też wymaga nakładów finansowych. Zdobycie zaufania, dbanie o jakość wina i usług, promocja oraz marketing również wliczone są w koszty.  Dlaczego zatem polskie wino jest drogie? Głownie dlatego, żeby mogło w ogóle przetrwać i utorować drogę kolejnym pokoleniom. 

Traktat o poszukiwaniu tożsamości, czy naturalna brawura? 

Obserwuję i zawodowo oceniam polskie wino. Dostrzegam progres i szanuję podejmowane próby. Najbardziej podoba się jednak, dochodzące do głosu poszukiwanie tożsamości. Winiarze oprócz nieustannej walki o jakość starają się także w ostatnich latach czymś wyróżnić. Odważniej podchodzą do metod produkcji. Coraz więcej na rynku win pomarańczowych (macerowanych na skórkach), pet-natów i innych naturalnych wynalazków, które robią dużo dobrego zamieszania. Modne jeszcze niedawno beczki zastępowane są przez betonowe zbiorniki, czy gliniane amfory, a wina zaczynają mówić o miejscu, z którego pochodzą, tworząc jego prawdziwą historię w miejsce snu o potędze. Nawet jeśli nie jesteśmy jeszcze doskonali jako kraj winiarski, wreszcie zaczynamy być jacyś - na swój sposób wyjątkowi! 

Sprawdź wszystkie dobre polskie wina