Produkcja wina z amfory w portugalskim regionie Alentejo, choć mało kto o tym wie, trwa nieprzerwanie od co najmniej dwóch tysięcy lat, mimo zawirowań politycznych i historycznych. Nawiasem mówiąc mamy do czynienia z ciekawym paradoksem w świecie win. O ile dla wielu Włochów, Słoweńców, Chilijczyków czy Anglosasów produkowane na miejscu wina z amfor są nowością, ekscytując od dwóch dekad ich wyobraźnię i podniebienia, to w alenteżańskim interiorze, vinhos de talha (czyt. vinius de talia), wciąż współtworzą codzienność.
Historia winiarstwa wciąż kryje wiele zagadek. Niemniej jednak, oddzielający Europę Wschodnią od Azji, rozciągający się pomiędzy Morzem Czarnym a Morzem Kaspijskim, Kaukaz jest ponad wszelką wątpliwość jego kolebką. Gdy spojrzymy uważne na mapę z lotu ptaka możemy dojść do ciekawego wniosku działającego na naszą wyobraźnię. Jedynie na antypodach Europy, a mianowicie w Gruzji i Armenii, oraz na kresach Półwyspu Iberyjskiego, w portugalskim regionie Alentejo, przetrwała do dziś autentyczna tradycja wytwarzania win z amfor, wtopiona w lokalne obyczaje i gastronomię.
Nieformalną stolicą vinhos de talha jest licząca niespełna ośmiuset mieszkańców Vila de Frades. W najbliższym otoczeniu leżą urokliwe Vila Alva, Cuba i Alvito, gdzie serce lokalnej tradycji winiarskiej wciąż mocno bije. Takich miejsc pozostało już niewiele. Na szczęście dzięki nowym trendom i modom winiarskim niekorzystne zmiany cywilizacyjne zostały powstrzymane, ale o tym później.
Musiało minąć kilka tysięcy lat, aby amfory przywędrowały z Zakaukazia do obszarów basenu Morza Śródziemnego. Miejscowa tradycja głosi, że ogromne, niekiedy dwumetrowe talhe zawitały na terenach dzisiejszego Alentejo w III wieku p.n.e. wraz z nadejściem Rzymian. Początkowo dostarczali na podbite tereny wino z różnych zakątów Imperium w małych amforach. Z czasem jednak wraz z postępującym osadnictwem zaczęli wytwarzać je we własnym zakresie w rozległych gospodarstwach rolnych – villae. Co ciekawe, odkryte ostatnio w Izraelu antyczne winiarnie i amfory rzuciły nowe światło na alenteżańską tradycję i technikę winiarską, która mogła być odziedziczona po Fenicjanach.
W przeciwieństwie do gruzińskiej qvevri alenteżańskiej talhii nie zakopuje się w ziemi, lecz umieszcza się na podłodze w przydomowych pomieszczeniach, gospodach oraz winiarniach. Wina rodzą się w amforze przez kilka miesięcy - od winobrania we wrześniu i wrzucenia częściowo odszypułkowanych gron do brzuchatych glinianych dzbanów aż do 11 listopada. W Dzień Świętego Marcina (Dia do São Martinho) w trakcie ludowych festynów talhe są uroczyście otwierane. Otwór umieszczony kilkanaście centymetrów nad podstawą służy do przelewania gotowego wina do mniejszych naczyń przy pomocy zamontowanego w nim drewnianego kranika.
W sumie istotą tych win jest ich rzymska prostota. Najlepiej smakują one tam, gdzie zostały zrobione, w przydomowej winiarni, gospodzie, w towarzystwie właściciela i lokalnych przekąsek. Najczęściej naleje Wam do tradycyjnej szklanki bardzo szczere, smaczne białe wino, zrobione z endemicznych szczepów, pachnące subtelnymi nutami dżemu z pomarańczy skropionego cytryną i żywicą. Natomiast czerwone zadziwią swą lekkością i głębią owocu. W okolicach Vila de Frades zapytajcie o petroleiro – wino zrobionego z gron pochodzących ze starych winnic, gdzie białe i czerwone odmiany są ze sobą splecione. Choć pod względem swojej barwy do złudzenia przypomina paliwo silnikowe w zamyśle przybywających ongiś benedyktynów miało być Sangue de Cristo - winem przeznaczonym do celów liturgicznych.
Gdyby nie światowa moda na wina naturalne, niekonwencjonalne, w tym pochodzące z amfor, alenteżanska tradycja winiarska mogłaby nie przetrwać w kolejnych dekadach. Dzięki nowy i pozytywnym trendom, które wreszcie wdarły się do Alentejo, rzemieślniczy producenci łapią finansowy oddech. Dzieci i wnuki wracają na wieś, by pomóc dziadkom. Przejmują lub przywracają zamknięte winiarnie, budząc ze snu stare gliniane talhe. Dzisiaj tego typu wina już nie tylko trafiają luzem do lokalnych gospód, ale w butelkach opatrzonych fikuśnymi etykietami do offowych knajp w Lizbonie i Londynie.
Bądź co bądź powrót do źródeł bywa bardzo trudny. Talha do iście deficytowy towar. Zdesperowani winiarze błądzą po wsiach, od drzwi do drzwi, poszukując brzuchatych dzbanów. Jeśli już coś znajdą, to muszą słono zapłacić. Na drodze leżą też inne przeszkody. Niemal całkowicie wymarł już zawód garncarza (talheiro). Amfory lepi się ręcznie, a następnie wypala w specjalnym piecu. To żmudna i czasochłonna praca, trwająca nawet kilka miesięcy.
Last but not least. Nowe winiarskie trendy potrafią czynić szybko prawdziwe cuda. Po przeszło dwóch tysiącleciach technika produkcji win w amforach wreszcie dotarła do północnych regionów Portugalii (Bairrada, Vinho Verde, Douro). Wszak tam od zawsze prym wiedzie celtycko-germańska tradycja winiarska, oparta na winifikacji w granitowych basenach, lagares, lub drewnianych kadziach.
No właśnie, czy spróbowaliście już vinho verde z amfory?
Saúde!
Poprzedni odcinek Cykl Portugalia - Dwie twarze Vinho Verde